Pisałam już kiedyś, że klienci często posługują się pewnymi utartymi powszechnie formułkami nie znajdującymi potwierdzenia w przepisach ani praktyce orzeczniczej. We wpisie Mity dotyczące rozwodu. podjęłam próbę zdementowania „mitów” rozwodowych, dziś kolej na sprawy o alimenty.
Dostaję 500+ na dzieci, więc nie należą mi się alimenty.
Otrzymywane świadczenie z programu „Rodzina 500 plus” nie wpływa w żaden sposób na zakres obowiązku alimentacyjnego (na wysokość alimentów zasądzanych dla dzieci). Celem tego świadczenia ma być poprawa sytuacji finansowej dzieci, a nie rodziców. Pomimo, że zaraz po wejściu w życie przepisów dotyczących świadczenia tzw. „500+” sądy rejonowe różnie orzekały – raz wliczały to świadczenie do przychodów dziecka, raz do przychodów gospodarstwa domowego, w którym wychowuje się dziecko, ostatecznie, w ślad za stanowiskiem Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej – pozostają zgodne, że pobieranie świadczenia nie może wpływać na wysokość alimentów. W toku procesu o alimenty temat ten w ogóle nie jest poruszany.
On nie ma żadnego oficjalnego dochodu, to i alimentów sąd nie zasądzi, bo skąd?
Problem z pozwanymi o alimenty, którzy albo nie wykazują żadnego dochodu, albo jedynie minimalny jest powszechny. Bardzo często też zdarza się, że pozwany prowadzący własną działalność nie osiąga zysku, ale generuje stratę i taki PIT składa w sądzie, na dowód tego, że nie ma środków na płacenie alimentów. Ustawodawca wychodząc naprzeciw takim sytuacjom uzależnił wysokość świadczeń alimentacyjnych nie od wykazanych dochodów, ale od „możliwości majątkowych” pozwanego. Oznacza to, że w praktyce, gdy powód kwestionuje prawdziwość lub rzetelność wykazanego dochodu pozwanego – sąd zweryfikuje czy informacje o braku dochodu bądź bardzo niskim dochodzie są prawdziwe w oparciu o własne doświadczenie i ustali „możliwości majątkowe”, od których z kolei uzależni wysokość miesięcznej raty alimentacyjnej.
Skoro więc pozywamy np. ojca prowadzącego prężnie działające przedsiębiorstwo, dysponującego dobrym samochodem „służbowym” i mieszkającego w „służbowym apartamencie”, a ten przedstawi zaświadczenie, że pełni funkcję dyrektora nieodpłatnie – sąd ustali jakie wynagrodzenie uzyskałby gdyby pełnił tę funkcję na zasadach rynkowych i od tek ustalonej kwoty uzależni wysokość alimentów.
Chcę podnieść alimenty, bo córka idzie do przedszkola.
Art. 138 k.r.o. stanowi podstawę do zmiany zakresu obowiązku alimentacyjnego w przypadku istotnej zmiany stosunków. Sam fakt, że dziecko rozpoczyna kolejny etap edukacji nie stanowi istotnej zmiany stosunków – należy wykazać jak ta zmiana wpływa na stosunki majątkowe, o ile wzrośnie koszt utrzymania dziecka, gdy pójdzie do przedszkola, szkoły.
Sądy przyjmują także, że istotną zmianą stosunków mogącą wpływać na wysokość alimentów jest upływ czasu (utrata wartości pieniądza, wzrost potrzeb dziecka wraz z wiekiem) i dlatego pozew o podwyższenie alimentów uznawany jest za zasadny jeśli od poprzedniego rozstrzygnięcia upłynęły min. 2 lata. Z punktu widzenia zobowiązanego do alimentów istotną zmianą stosunków może być choroba powodująca brak możliwości zarobkowania, urodzenie się kolejnych dzieci będących na utrzymaniu obowiązanego do alimentów.
Na utrzymanie syna wydaję 2.000 zł miesięcznie, ale nie dam rady tego udowodnić, więc tyle w sądzie nie dostanę.
Usprawiedliwione potrzeby małoletniego dziecka powinny zostać zaspokojone przez rodziców. Jeśli nie czynią tego dobrowolnie, można wytoczyć powództwo o alimenty. Jeśli koszty utrzymania dziecka przekraczają standardy przyjęte w danym społeczeństwie można wykazać przed sądem, że są to koszty usprawiedliwione i w przypadku tego konkretnego dziecka muszą być pokryte.
Najczęstszą sytuacją tego rodzaju są dodatkowe zajęcia, indywidualne korepetycje, treningi, za które rodzic nie dostaje rachunku, który mógłby załączyć do pozwu jako dowód. Jeśli dziecko wymaga dodatkowych lekcji, bo nie radzi sobie w szkole – można wykazać jak zmieniły się jego oceny na skutek dodatkowych lekcji. Taki wykaz ocen oparty zeznaniem rodzica co do ilości lekcji w miesiącu i ich kosztu powinien wystarczyć, aby sąd obdarzył taki koszt utrzymania dziecka przymiotem wiarygodności. Analogicznie z treningami czy lekcjami gry na instrumencie – jeśli dziecko osiąga w danej dziedzinie sukcesy, należy się nimi pochwalić sądowi (dyplomy, nagrody, wystawy), a logicznym dla sądu będzie, że droga do sukcesu musiała wygenerować koszt, o którym piszemy w pozwie.